Ponad sześć lat pracowałem jako fotoreporter, realizując materiały dla wydawnictwa Ringier Axel Springer Polska, w tym ponad cztery lata jako szef Poznańskiego działu ‘foto’ w dzienniku “Fakt”. W tym czasie nie tylko udoskonaliłem swój warsztat fotograficzny, ale też udało mi się zdobyć umiejętności w kierowaniu zespołem fotografów oraz pracy pod ogromną presją czasu. Jako szef działu ‘foto’ odpowiadałem za pozyskiwanie zdjęć z różnych źródeł oraz za zarządzanie licencjami, pilnowaniem przestrzegania praw autorskich jak i rekrutację fotografów.
Podczas tych lat fotografowałem ludzi w wielu różnych sytuacjach życiowych: od skrajnego ubóstwa aż po ludzi opływających bogactwem, od narodzin aż po śmierć w wyniku katastrofy naturalnej, jak i tej z winy człowieka. Często fotografowałem śmierć bezpośrednio a jeszcze częściej pośrednio, słuchając historii matek, które tragicznie straciły dzieci…; mężów i żon, których partner zginął w wypadku, przez chorobę, a nawet z ręki mordercy. Spopielone, dekapitowane czy też zmiażdżone przez pociąg zwłoki nadal pozostają bezimiennymi zwłokami, dopóki bliska osoba nie opowie historii o tym, jaka wspaniała i ważna dla niej była to osoba. Na szczęście nie tylko katastrofy chodzą po ludziach, ale też dziwne i szczęśliwe historie. Pięcioraczki; mężczyzna, przez którego przetoczył się pociąg bez uszczerbku na zdrowiu; czy też różnego rodzaju historie miłosne pt. połączył ich pies/kot/szynszyla/fryzjer/itp.
Moje aparaty sumarycznie sfotografowały ponad tysiąc różnych dziur w drogach, ponad dwa tysiące ludzi w sondach ulicznych podczas realizacji ponad trzech tysięcy zleceń. Około czterech tysięcy zdjęć zostało wydrukowanych na całym świecie oraz niepoliczalna wielokrotność tej liczby została opublikowana w Internecie. Nieodłączną częścią mojej pracy było fotografowanie przestępców: zdarzali się i młodzi – 14-letni – zabójcy i gwałciciele aż po ponad 70-letnich pedofili (zarówno recydywiści jak i początkujący). Przekrój w tej „grupie społecznej” jest tak duży jak całe społeczeństwo. Pomijając recydywistów większość z nich nie wyglądała na złych ludzi - często widać było po nich skruchę i sumienie… ale nie zawsze. Zdarzały się potwory pozbawione uczuć. Jednym ze skrajnych przypadków była sytuacja, gdzie nożownik chciał się wyrwać policji przed salą sądową… Dopiero w tym momencie do niego dotarło, że przez wiele lat nic poza celą nie zobaczy. Adrenalina tak mu skoczyła, że trzech dobrze zbudowanych policjantów ledwo go przytrzymywało. Adrenalina też jest czymś, co niesamowicie pozytywnie wpływa na mój proces twórczy, co wielokrotnie się przydało m.in. podczas „Powstania w poprawczaku”, „Marszu Cegielskiego” czy też podczas korespondencji wojennej. Drugim motywatorem kreatywności jest waga tematu, gdzie muszę być lepszy, szybszy, sprawniejszy niż koledzy obok. Najważniejsza jest jednak satysfakcja z opublikowanego zdjęcia, które potem jest jeszcze nieraz wykorzystane odnosząc się do tego ważnego wydarzenia.
Zaczynając przygodę z fotografią każde ciekawe ujęcie sprawia przyjemność, z czasem to jednak zanika, a pojawia się satysfakcja z opublikowania zdjęcia na papierze. Mój pierwszy raz był na łamach „Wprostu” w lipcu 2006 roku zdjęcia z festiwalu teatralnego Malta. Wraz z jedzeniem apetyt rośnie, więc więcej satysfakcji sprawiła mi dopiero okładka dziennika „FAKT” gdzie na całej stornie formatu gazetowego było zdjęcie policjantów miotających przestępcami podczas buntu w poprawczaku o pokaźnym nakładzie 1 100 000 sztuk! Po takim sukcesie ciężko zaspokoić ambicję i mimo kolejnych okładek to już nie było to samo. Potrzeba znalezienia dalszych bardziej ambitnych niż poprzednie wyzwania doprowadziła mnie do fotografii wojennej, jako najwyższej formy fotograficznej, nie tylko pod względem warsztatu artystycznego, ale też umiejętności społecznych, wytrzymałości psychicznej i fizycznej. Nie każdemu udaje się sprawdzić wszystkie swoje umiejętności, które kształcił i doskonalił przez wiele lat w tak wymagających warunkach. Przedsmakiem fotografii wojennej był dla mnie samodzielny wyjazd do Turcji, gdzie pojechałem ze znajomością tylko podstaw języka. Kluczowe role odegrało doświadczenie bardziej dziennikarskie niż fotograficzne. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie otwartość Turków po tym jak się przedstawiłem i powiedziałem zdanie o sobie w ich rodzimym języku. Ten pomysł otworzyła mi naprawdę wiele różnych drzwi mniej lub bardziej dostępnych dla obcych.
Praca dla najbardziej poczytnej gazety w Polsce nie tylko sprawiała mi wiele radości, ale pozwoliła bardzo mocno rozwinąć umiejętności interpersonalne i nauczyła wykorzystywać i zauważać różne techniki psychologiczne w relacjach międzyludzkich. Uważam, że ta praca pomogła mi nabrać naprawdę stalowych nerwów, dystansu do samego siebie i swoich zdjęć. Często było to niełatwe zadanie z powodu presji czasu, jaka była wywierana na mnie.
Lata mojej ciężkiej pracy zostały docenione i zostałem wysłany jako korespondent wojenny do Afganistanu w 2013 roku. Zdjęcia z tego wyjazdu zostały nagrodzone w konkursie. Misja Afganistan pozwoliła mi się bardzo mocno rozwinąć i nabrać nowych perspektyw. Dzięki temu, że jestem osobą godną zaufania, wiarygodną i utrzymuje wysokie standardy pracy dziennikarskiej, miałem możliwość dostępu do miejsc normalnie niedostępnych dla dziennikarzy. Dowódca Amerykańskich oraz dowódca Polskich żołnierzy przyznali mi tytuł „Man in the arena” za wzorową współpracę i stalowe nerwy. Posiadam także certyfikat Ministerstwa Obrony Narodowej odbycia szkolenia dla korespondentów wojennych. Przeszedłem też nadprogramowe szkolenie survivalowe w ciężkich warunkach pozbawienia snu i skrajnego zmęczenia fizycznego. Sam wyjazd do Afganistanu był dla mnie niesamowitym przeżyciem od początku jego organizacji aż po wywiady i relacje po powrocie. Wyjazd odwrócił o 180 stopni postrzeganie przez mnie wojska, żołnierzy, tego jak wygląda wojna i co tak naprawdę się dzieje w tym niespokojnym kraju. Mimo obszernego przygotowania przed wyjazdem na każdym kroku czekało mnie nowe zaskoczenie: zaczynając od banalnych rzeczy jak kwestie własnego ubioru poprzez samych żołnierzy aż po sam kraj. Spodziewałem się ludzi po praniu mózgu rodem z amerykańskich filmów, a trafiłem na wyjątkowo inteligentnych, rozmownych, otwartych ludzi o bardzo szerokich horyzontach i różnorodnych zainteresowaniach niezależnie od stopnia wojskowego. Byli to zarówno szeregowi jak i super sympatyczny i niesztampowy generał. Zadziwił mnie sposób fotografowania, który został mi narzucony przez tempo pracy spowodowane specyficznym sposobem przemieszczania się z żołnierzami. Zauważyłem, że fotoreporter jest zazwyczaj sensacją dla lokalnej ludności. Afgańczycy odbierali mnie z zaciekawieniem i pewnym otwarciem mimo ich ciężkiej sytuacji życiowej, społecznej i ekonomicznej. Historycznie Afganistan jest krajem o historii bardzo zbliżonej do historii Polski. Znikał i pojawiał się na mapie świata, a czas bez wojen był równie krótki. Kolejnym istotnym dla mnie tematem podczas mojego wyjazdu była sytuacja kobiet w tym kraju. Nadal ich wartość określa się między wartością kozy i krowy, a za cudzołóstwo są karane tylko kobiety. Podczas mojego wyjazdu udało mi się odwiedzić więzienie dla kobiet, porozmawiać z nimi i poznać ich straszne oraz brutalne historie. Dzięki temu wyjazdowi udało mi się nawiązać wiele nowych wartościowych znajomości i poznać, chociaż trochę niedostępną dla ogółu, kulturę afgańską. To piękny górzysty kraj, gdzie góry są pokryte minami po wielu wojnach, które przetoczyły się przez te ziemie.
Przed rozpoczęciem pracy w międzynarodowym wydawnictwie przez ponad 2 lata pracowałem jako fotoreporter dla Agencji Reportage.pl i portalu realizującym zdjęcia z koncertów na terenie Polski koncerty.net.pl. To dzięki tej pracy udało mi się pojąć istotę fotografii i nauczyć pracować w trudnych warunkach oświetleniowych, jakie panują na koncertach. Od koncertów rozpocząłem swoją przygodę z profesjonalną fotografią i tam zarobiłem pierwsze pieniądze za zdjęcia, które gościły m.in. na plakatach i wkładkach do albumów muzycznych. Fotografia koncertowa to specyficzny reportaż, który jest realizowany przy ograniczonym świetle i często też czasie. Z reguły są to trzy utwory, czasami tylko bisy; zdarzyło się też tylko 60 sekund na fotografowanie podczas koncertu jednej ze światowych gwiazd. Wymagające są także festiwale muzyczne, których fotografowanie często rozpoczyna się już w drodze na festiwal, a kończy późnym wieczorem podczas wysyłania zdjęć z nocnej części imprezy po koncertach tylko po to, żeby parę godzin później kontynuować reportaż z poranku, gdzie ludzie w rozrywkowy sposób wykonują podstawowe poranne czynności jak mycie, jedzenie. Festiwale muzyczne są dla mnie bardzo owocnymi 72-godzinami pełnymi pracy, braku snu i dobrej muzyki.
Szczególnie dużo się nauczyłem od Marka Lapisa, moim zdaniem, jednego z najlepszych fotoreporterów w Polsce. Marek jest świetnym nauczycielem i mentorem z niesamowitym wyczuciem estetyki i chwili. Zawsze potrafi się znaleźć w najlepszym miejscu do ujęcia, a w swoją pracę wkłada całe swoje serce i pasję. Marek jest też dla mnie wspaniałym przyjacielem, na którym można polegać nie tylko zawodowo.
Przed Markiem Lapisem moim nauczycielem był mój wujek, który od swojego dzieciństwa pasjonował się fotografią. To właśnie on nauczył mnie podstaw perspektywy, kompozycji dobierania światła i obsługi aparatu. Trzymał mnie za rękę przy pierwszych zdjęciach, zauważał najwięcej błędów i pokazywał, jak ich nie robić. Każdemu życzę takiego początku w fotografii. Moją wiedzę fotograficzną przez całe swoje życie starałem się zbierać empirycznie, jak i na doświadczeniach innych osób wspomagając się czasami książkami. Tak pozyskanej wiedzy nie jestem w stanie zapomnieć.
Moje zdjęcia są cenione w środowisku fotoreporterów, o czym świadczą liczne wyróżnienia i nagrody: jestem laureatem Wielkopolska Press Photo 2012 i zostałem wyróżniony przez Związek Polskich Artystów Fotografików w konkursie Wielkopolska Press Photo 2013. Wykonane przez mnie zdjęcia podwodne były doceniane na Międzynarodowym memoriale sportowej fotografii podwodnej im. Jerzego Macke, gdzie w latach 2006-2008 zdobyłem pierwsze i dwa drugie miejsca. W wolnym czasie lubię nurkować i wspinam się, co często uwieczniam na zdjęciach.